- Przyjechałyśmy do Polski, w Ukrainie SMA nie jest leczone. Opuściłam mój kraj sama z córeczką i jedną walizką. Marianka wymaga opieki 24/7. - opowiada Tetyana, mama Marianki. Udało się zebrać pieniądze na podanie terapii genowej. Teraz przed Marianką długa i wymagająca rehabilitacja.

Tetyana przyjechała do Polski w poszukiwaniu ratunku. Początkowo utrzymywała się z pieniędzy, które odkładali z mężem na mieszkanie. Te pieniądze szybko się skończyły, bo Marianka wymaga intensywnej rehabilitacji, konsultacji lekarskich, pracy z terapeutami. To wszystko pochłonęło ich oszczędności. Sytuacja stała się krytyczna, pieniędzy zabrakło na wszystko - na ubrania, na zakup choćby używanego wózka. Artur, tato Marianki cały czas pracował w Ukrainie, ale przy takich wydatkach na niewiele to wystarczało. Przyjechał też na jakiś czas do Polski z nadzieją na lepsze zatrudnienie, ale okazało się to iluzją. Wrócił do Ukrainy żeby zrobić prawo jazdy na TIR-y.

Tetyana zachorowała na nowotwór tarczycy i przeszła wyczerpującą chemoterapię.

- Mimo tych wszystkich problemów staramy się bardzo, aby nasza rodzina była razem, chociaż nie zawsze fizycznie. Wspieramy się i kochamy. - dodaje Tetyana.

Marianka jest bardzo słaba, pełza po ziemi i podciąga się na rękach. Przełomem będzie podanie terapii genowej Zolgensma, na co udało się zebrać pieniądze. Marianka z mamą pojechały już do Dubaju na leczenie.

Jednak to nie koniec. Zniszczenia jakie spowodowało SMA trzeba będzie odbudować poprzez długotrwałą specjalistyczną rehabilitację i leczenie. To wszystko wymaga wielkich środków finansowych, zupełnie poza zasięgiem skromnej rodziny.

Na to musimy dalej zbierać pieniądze.

Błagamy o pomoc dla Marianki! Wpłacajcie na jej zbiórkę.