Franek ze śmiertelną wadą serca nie może dłużej czekać.
Franek urodził się z zagrażającą życiu wadą serca. W Polsce nie ma możliwości leczenia tego rodzaju wad. Pierwsza operacja serca Frania odbyła się w Rzymie. Niestety po operacji doszło do powikłań, a w rezultacie do uszkodzenia tętnicy płucnej. Franek oddycha tylko jednym płucem. Bez kolejnej operacji czeka go śmierć. Jedyna klinika, która podejmie się operacji Franka jest w Stanach Zjednoczonych w Stanford.
Franek urodził się ze skrajną postacią Tetralogii Fallota, z zarośnięciem odpływu z prawej komory, atrezją pnia i tętnic płucnych.
- Wiedziałam o wadzie w ciąży i chociaż niektórym może to wydać się trudne postanowiłam urodzić mojego ślicznego synka. Świetnie zdawałam sobie sprawę, że leczenie będzie trudne lub nawet niemożliwe. Decyzja była dla mnie jasna i oczywista. - opowiada Barbara, mama Franka.
- Gdy po porodzie trafiłam do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie lekarze nie dawali Franiowi nadziei na przeżycie. Były jednak wśród personelu lekarskiego osoby, które postanowiły nie rezygnować i walczyły o życie mojego synka. - dodaje
Po pięciu miesiącach oczekiwania Franek został zakwalifikowany do operacji w Rzymie. Po raz pierwszy rodzice usłyszeli słowa przynoszące nadzieję. Doktor prowadzący stwierdził, że istnieją warunki na korektę. Udało się. Po 10 godzinach operacji profesor Carotti skorygował wadę serca.
- Oczywiście dalej mieliśmy świadomość, że Franek nie jest zdrowy i nigdy w 100% zdrowy nie będzie, ale z dnia na dzień przestaliśmy zastanawiać się kiedy nasze dziecko umrze a zaczęliśmy myśleć co z niego wyrośnie. - kontynuuje opowieść mama Frania.
Konieczna była jednak dodatkowa operacja - plastyka naczyń, które były zwężone. Zabieg trwał długo, mimo że zapewniano mnie, że jest nieskomplikowany i rutynowy. Po operacji lekarz zapewnił mamę Frania, że wszystko poszło dobrze, a terapią dla Franka będzie teraz wzrost. Ma przyjechać do Rzymu ponownie kiedy będzie miał 12 lat na wymianę zastawki pnia płucnego.
Po 2 dniach zostali wypisani ze szpitala bez dalszych wskazań na leczenie. Mama Franka czuła jednak ogromny niepokój, ostatnia noc w szpitalu była bezsenna. Poszukiwała pulsu i masażami pobudzała krążenie. Po miesiącu już w Polsce wykonano echo serca, które niestety wykazało, że zabieg nic nie poprawił i trzeba wykonać go raz jeszcze. Po czwartej konsultacji w okazało się, że ciśnienie w prawej komorze sercowej wzrosło. Błyskawicznie znaleźli się na oddziale kardiologicznym, aby poszerzyć zwężenie. Cieszyli się, że w końcu wychodzą na prostą. Mama Frania było wtedy w 8 miesiącu trzeciej ciąży. Sama pojechała z synkiem na zabieg. Ojciec Frania został w domu z córką.
- Znów bardzo długo czekałam na zakończenie operacji. Niestety lekarz, który przyszedł do mnie nie miał dobrych wiadomości. Nic nie byli w stanie zrobić, bo lewa tętnica płucna jest całkowicie niedrożna. Ciśnienie w prawej jest systemowe a czynne płuco mocno przekrwione. Na moje pytanie, czy jest z czego zrobić nową tętnicę, doktor odpowiedział przecząco. Ostateczna odpowiedź czy uda się cokolwiek uratować miała nadejść po tomografii. Wróciliśmy do sytuacji sprzed operacji w Rzymie. Franek znów może umrzeć w każdej chwili. W Rzymie uszkodzono mu tętnicę płucną i nie powiedzieli o tym. - wspomina mama Franka
Franio przeżył, ale ma ogromne problemy z oddychaniem, męczy się bardzo szybko. Ani w Polsce, ani w Rzymie, nikt nie chciał podjąć się kolejnej operacji. Jedyną szansą pozostaje klinika kardiologiczna w Stanford, w USA. Operacja rekonstrukcji tętnicy płucnej jest bardzo trudna i nie ma pewności sukcesu. Franek jest wesołym, uśmiechniętym chłopcem, chodzi do przedszkola i poza sercem jest z nim wszystko w najlepszym porządku. Ma przyspieszony oddech, serce jest mocno przeciążone, ale jeszcze ma siłę pracować. Czas ucieka, bo małe serduszko wykonuje pracę za trzech. W każdej chwili sytuacja może się pogorszyć, bo wytwarza się nadciśnienie płucne.
Czas ucieka, Franek nie może już dłużej czekać.
- Zwracam się z gorącą prośbą do wszystkich o pomoc w walce o życie mojego syna. Mamy troje dzieci, jesteśmy oboje z mężem stomatologami. Jesteśmy bezsilni wobec choroby synka. - mówi ze łzami w oczach Barbara, mama Franka.
czerwiec 2021
Caritas Polska
Zbiórka została zakończona!
Dziękujemy wszystkim za pomoc!
117 361,00 zł uzbierana kwota
382 liczba ratujących